Plac zabaw rzeczywiście jest fajny; kolorowy, pełen niezwykłych zabawek i urządzeń, pokryty specjalną matą co by użytkownik nie zrobił sobie krzywdy. Są na nim alejki, ławki, dużo zieleni. Kosztował miasto ponoć 760 tys. zł. Dostał wyróżnienie Liderów Przedsiębiorczości za produkt roku.
Jest radością dla dzieci, chlubą władz miasta i utrapieniem dla mieszkańców osiedla na którym ów plac zabaw został wybudowany; nota bene w samym jego środku, więc dzięki temu radością bawiących się na nim zostanie obsłużony z dostawą do domu każdy mieszkaniec. .
Moim skromnym zdaniem, którego oczywiście nikt nie bierze pod uwagę, tak wielki plac zabaw, obsługujący całe miasto, powiniem być zbudowany na pewno nie w środku osiedla, tylko gdzieś w granicach miasta, gdzie nikt nie będzie zakłócał spokoju innym.
Dobór sprzętu też jest chybiony np. te nieszczęsne bębny, na których bębnią przez 24h na dobę w dzień dzieci, a w nocy młodzież urządzająca sobie posiadówki. Mimo, różnorodności zabawek tj. domów, huśtawek, ścianki wspinaczkowa w kształcie wstęgi Moebiusa, linarium itp. niepełnosprawne dziecko nie znajdzie tu nic dla siebie, może tylko z ławki czy piaskownicy obserwować pyszną zabawę dzieci bardziej sprawnych. Za takie pieniądze jakie miasto wydało na ten przybytek to można by pomyśleć także o dzieciach niepełnosprawnych.
Oczywiście miasto zapatrzone w bajkowe kolory placu zabaw zapomnialo o zapleczu, czyli o stworzeniu dodatkowych miejsc parkingowych. Już przedtem nie bylo miejsc dla mieszkańców osiedla, bo w tygodnu poza nimi parkowali tez petenci udający się do pobliskiego biurowca, gdzie mieści się m.in. Wydział Komunikacji. Petenci ci cechujący się skądinąd dobrą zaletą oszczędności wolą parkować na darmowym osiedlu niż na platnym parkingu przy biurowcu.
Zatem petent + dostawca dzieci na plac zabaw = brak miejsca dla rdzennych mieszkańców osiedla.
Kolejna sprawa, może mało ważna, ale dość zabawna. Nazwa. Plac oficjalnie nosi miano im. Grażyny Bacewicz. Ale nieoficjalnie wszyscy go nazywają Balbina, albo Gąski Balbinki (figurka przedstawiająca ową gąskę stoi na placu). Kuriozalne jest to, że nikt nie wie kim była p. Bacewicz i co zrobiła dla naszego miasta; przestudiowałam jej biografię i raczej nie miała z nim nic wspólnego. Nawet policjanci byli mocno zdziwieni, ze taki plac istnieje.
W dniu hucznego oddania placu do użytku nasi miastowi oficjele zrobili konkurs dla dzieci na temat życia Grażyny Bacewicz. Niech każdy już sobie dopowie jak przebiegał konkurs... Tak jakby patronem placu zabaw nie mogłaby być jakaś postać z bajek albo osoba tworząca dla dzieci.
Bezpieczeństwo. Podobno obiekt ma być chroniony i monitorowany. Ja jednak tego nie widze. Jesli rzeczywiście tak jest to dlaczego nikt nie reaguje na młodzież, która wieczorami urządza sobie tam głośne imprezy, niszczy urządzenia, śmieci, pali papierosy i pije alkohol. Dlaczego na takie zachowanie pozwala ochrona, która powinna chronić plac zabaw, policja, straż miejska (która ma siedzibę przecznicę obok) mieszkańcy osiedla, którym powinno zależeć, aby ich otoczenie było ładne?
Może inni ludzie mają takie samo podejście jak jak. Dwa razy zadzwoniliśmy na policję i powiedzieliśmy sobie, że nigdy więcej, bo to nie ma sensu. Za pierwszym razem kiedy jeszcze nie było tego "zajefajnego" placu zabaw, tylko był zwykły plac zabaw, pewni młodociani piromanii bawili się w podpalaniem ławek. Zadzwoniliśmy na policję. Oczywiście przyjechali, wprawdzie po długim czasie, ale przyjechali, z takim rabanem i efektami świetlnymi, że chłopcy już dawno zdążyli uciec. Za drugim razem już na nowym placu grupka młodzieży bawiła się w otwarcie igrzysk olimpijskich z pochodnią, z którą biegali lub jeździli na rowerze. Tym razem policja nawet się nie pofatygowała.
Jaka konkluzja? Nie ma... Niech każdy sam wyciągnie wnioski...
W tle Gąska Balbinka, po lewej znienawidzone przeze mnie bębny. |
Deszcz. Nareszcie cisza i spokój. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz